Pokazywanie postów oznaczonych etykietą włosy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą włosy. Pokaż wszystkie posty

sobota, 13 września 2014

Skuteczna metoda na dociążenie puszących się włosów? Dodawanie oleju do maski.





Puszenie - czyli moja wielka zmora. Mam włosy zdrowe, z delikatnymi pozostałościami po dawnym katowaniu, jednak ich największą wadą jest właśnie puch. Najczęściej występuje on na części farbowanej - nigdy na moich naturalnych. 
Kiedy już myślę, że nad tym panuję i wszystko będzie szło gładko (dosłownie :D), po wyschnięciu mam na głowie fryzurę a'la Simba. No może nie aż tak. ;) 


Jakaś ta lwia grzywa ulizana. :D 

Do tej pory najbardziej przełomowym krokiem było zmniejszenie ilości nakładanej odżywki. Mino to jednak dalej brakowało tej ciężkości i mięsistości, którą we włosach tak uwielbiam. 

Oczywiście dziś główną rolę znowu przejmują oleje, jednak nie w formie klasycznego olejowania. Oczywiście ono również zapewnia miękkość i dociążenie, ale czasem nawet to nie wystarcza. Cały czas stosuję pielęgnację emolientową, a ta metoda jak najbardziej mi ją wzbogaca. :) 

Dodawanie oleju do maski / odżywki 

To takie proste a działa cuda. A pisząc cuda mam na myśli cuda

Nie raz słyszy się o wzbogacaniu masek półproduktami i olejkami aby wzmocnić ich działanie. Sama kiedyś bardzo lubiłam się w to bawić, teraz jednak trochę brakuje mi zapału. Od jakiegoś czasu zaczęłam jednak dodawać oleje do masek i odżywek, w celu regeneracji i przywrócenia nawilżenia po wakacjach. 
Teraz kiedy po prawie każdym myciu stosuję ten trik mam włosy miękkie jak nigdy. Zachowują się na co dzień tak jak kiedyś w "good hair day". Dotykanie ich powoli staje się moim odruchem bezwarunkowym. :D 


Ale na czym to w ogóle polega? 

Mniej więcej jedną łyżkę oleju dodajemy do nieco większej ilości maski niż zazwyczaj. Jeśli mamy krótsze/rzadsze włosy możemy zastosować małą łyżeczkę. Ja zawsze odmierzam na oko - wylewam trochę oleju na rękę i mieszam z odżywką/maską. Maski musi być gdzieś dwa razy więcej niż oleju.

Włosy nie będą tłuste? 

Odżywki i maski zawierają emulgatory, które pozwalają na utworzenie emulsji. Dzięki nim oleje bez problemu się z tymi kosmetykami mieszają. Na skutek tego olej jest rozprowadzony równomiernie, a jego nadmiar jest zmyty z włosów przy płukaniu. 
Takie treściwe mieszanki najlepiej jest nakładać od ucha w dół, ponieważ mogą one u niektórych obciążać włosy przy skórze. 
Całość spłukujemy wodą jak normalną odżywkę, nie myjemy włosów szamponem. 

Jeśli z Waszych włosów ciężko jest zmyć oleje, to po zmyciu wodą mieszanki oleju z maską możecie jeszcze raz na chwilkę nałożyć małą ilość tej samej odżywki, tym razem samodzielnie. Wtedy wszystko się wypłucze. 

Dzięki temu sposobowi możemy wykorzystywać odżywki-buble, jest duże prawdopodobieństwo, że w towarzystwie naszego ulubionego oleju sprawdzą się lepiej. 
Bardzo bogatych, emolientowych masek nie trzeba już tak wzbogacać, chyba że bardzo małą ilością oleju. 

O tym jak dopasować olej pisałam TUTAJ

A Wy borykacie się z problemem niedociążonych włosów?  :)

Ściskam Was mocno. :)

czwartek, 11 września 2014

Czy przed olejowaniem trzeba zmyć silikony?

Dziś bierzemy na warsztat dość często powtarzającą się w mailach i pytaniach na moim asku kwestię. Będzie krótko zwięźle i na temat. Zapraszam. :)

Mam zamiar co jakiś czas powtarzać taką formę postów z odpowiedziami na Wasze najczęstsze pytania. Co Wy na to? 


"Czy przed olejowaniem włosów trzeba zmyć silikony? Czy ich obecność na włosie nie zatrzyma działanie oleju?" 

Muszę przyznać, że na początku mojego zwariowania na punkcie włosów sama sporo myślałam nad odpowiedzią. 
Przecież jeśli silikony oblepiają nam włosy filmem, to czy olejowanie takich włosów ma jakiś sens? 

Odpowiedź: 

Tak ma. Żadna z nas nie będzie przed nakładaniem oleju specjalnie myła włosów, bo komu by się chciało. Poza tym nie ma najmniejszej potrzeby. (Więcej szkody przyniosłoby takie podwójne mycie.) 

Silikony chronią włosy przed czynnikami zewnętrznymi, ale nie są aż tak szczelne, żeby substancje aktywne zawarte w olejach nie mgły wnikać. Co więcej silikony się wycierają, nie zostają na włosach w takiej ilości w jakiej zostały nałożone. Niektóre z nich dodatkowo odparowują z włosów. Istnieją również takie, które rozpuszczają się w tłuszczach, więc tu już w zupełności nie ma problemu. 

Tak więc nie warto rezygnować z zabezpieczania końcówek, ponieważ ma to gigantyczne znaczenie w pielęgnacji włosów, szczególnie tych porowatych


A jakie pytania dotyczące włosów nurtują/nurtowały Was? :) Pamiętajcie, że macie do mnie do dyspozycji praktycznie ciągle na moim asku. :)

Ściskam Was mocno. :) 

poniedziałek, 21 lipca 2014

Jak chronić włosy na plaży?

Ochrona włosów na wakacjach nad wodą jest bardzo ważna, szczególnie kiedy wypoczywamy nad morzem. Słona woda, intensywne promienie słoneczne i silny wiatr z pewnością nie jest sprzymierzeńcem naszej czupryny. 



Szkodliwość słonej wody. 

Ze względu na swoje zasadowe pH powoduje ona rozchylanie się łusek włosów (Odczyn kwasowy domyka, zasadowy otwiera), przez co są one mniej odporne na słońce, które jak powszechnie wiemy je rozjaśnia, ale również niszczy keratynę, czyli białko, które jest podstawowym budulcem włosa, a także na silny wiatr, który plącze nasze pasma. Sól sama w sobie również wysusza. 



Jak się chronić? 

1. Emolienty, czyli oleje i silikony 
Tworzą na włosach tymczasowy film, który będzie stanowił barierę dla szkodliwych czynników zewnętrznych. Wystarczy nałożyć dny produkt od ucha w dół, w bardzo minimalnej ilości. 

2. Kosmetyki z filtrami UV 
Istnieją specjalne produkty, których zadaniem jest ochrona włosa przed słońcem. Niestety często mają one w sobie Alkohol Denat, dlatego jak zawsze zwracamy uwagę na składy. Możemy również wyprodukować sobie taki kosmetyk same. Jedyne czego będziemy potrzebować to zielona herbata, która posiada naturalny filtr UV. 
Przepis na domową mgiełkę z filtrem UV: 

Parzymy 1 torebkę/łyżeczkę parzymy w 100ml wody 
Możemy dodać trochę kropli olejków 
Przelewamy do pojemnika z atomizerem 

Tyle! :D 

Można oczywiście wzbogacać "przepis" o inne półprodukty, lecz jeśli robimy ją pod kątem plaży nie radzę dodawać humektantów (humektanty a wilgotność KLIK
Nie warto robić tej mgiełki na zapas, ponieważ nie ma on długie terminu ważności. Po kilku dniach najlepiej robić nową. 

3. Upięcia 
Kiedy już mamy na włosach jakiś ochronny kosmetyk warto te włosy spiąć. Jest to najbardziej banalny, ale również najskuteczniejszy sposób na ich ochronę. Nie dość, że mniejsza powierzchnia narażona będzie na słońce, to jeszcze kiedy zrobimy sobie koka wcale nie zamoczymy włosów! No chyba, że będziemy nurkować. 

4. Ochrona skóry głowy 
Czyli czapki i kapelusze. W tym przypadku chronimy nie tylko cebulki, ale również nasz cały organizm przed udarem słonecznym. Warto o tym pamiętać! 
Nawet jeśli chcecie wkładać nic na głowę kiedy się poruszacie, chociaż to też ważne, to przynajmniej trzymajcie głowę w cieniu kiedy leżycie plackiem i się opalacie. 

5. Regeneracja włosów na pełen etat 
Włosy które są zdrowe, nawilżone i niskoporowate nie wymagają aż takiej ochrony, jak te wysokie - one chronią się same (To nie znaczy, że można takie zaniedbać, o nie!). Dlatego warto wieczorem poświęcić 30 minut na głębokie wnikanie treściwej maski, a wcześniej najlepiej potrzymać na głowie olej przez kilka godzin. Włosy będą bardziej nawilżone i odporne. 

6. Prysznice 
Jeśli już włosy zostały zamoczone w słonej wodzie, a Wy jesteście na plaży na której jest możliwość wzięcia prysznica, to zróbcie to. Ja wiem, że one są potwornie zimne, ale jeśli tak jest, to opłuczcie chociaż włosy (chociaż Wasza skóra też byłaby wdzięczna). Potem możecie jeszcze raz nałożyć kosmetyki ochronne. 
Kolejnym wyjściem jest posiadanie własnej wody pitnej w butelce przeznaczonej do szybkiego wypłukania włosów. Jeśli Wam się chce to polecam, sama chyba zacznę tak robić. :D 
Opłukane włosy najlepiej suszyć jest w cieniu, o ile jest taka możliwość, ewentualnie nałożyć jakiś kapelusz czy chustkę.



Już niedługo ten temat będzie dla mnie bardzo aktualny, ponieważ 30 lipca wybieram się do Hiszpanii. Mam zamiar zrobić post o tym co ze sobą zabieram, jakie kosmetyki będą chronić mnie przed słońcem. Jesteście ciekawe? :) 
Jeśli macie do mnie jakieś pytania jak zawsze zachęcam do pytania. Przypominam też o moim asku KILK, na którym na bieżąco odpowiadam na Wasze pytania. :) 

Ściskam Was mocno. :)

piątek, 9 maja 2014

Humektanty, punkt rosy i wilgotność powietrza w pielęgnacji włosów

Umiejętność posługiwania się humektantami jest moim zdaniem bardzo ważna. Pozwala wyeliminować puszenie i zachować piękne, nawilżone, błyszczące włosy. Jest to dość skomplikowany temat, jednak postaram się wyjaśnić go Wam najprzejrzyściej jak tylko potrafię. Jeśli jesteście ciekawe, to serdecznie zapraszam. 

Na początek należy wyjść od tego co to są humektanty i jaka jest ich rola. O humektantach, proteinach i emolientach pisałam oddzielny post, który możecie przeczytać TUTAJ KLIK
Krótko przypominając humektanty to nawilżacze, które wiążą wodę we włosie. Są silnie higroskopijne, więc pobierają wodę z powietrza, działają jednak w dwie strony, kiedy jest za sucho oddają wodę do środowiska. 

Różnica między nimi a emolientami jest taka, że humektanty nawilżają, a emolienty natłuszczają, czyli 'naprawiają' otoczkę tłuszczową włosa, czyli tzw. płaszcz lipidowy, którego pozbawione są włosy suche i zniszczone. (O tym jak pielęgnować takie włosy TUTAJ KLIK



Kiedy już wiemy z czym to się je czas przejść do wilgotności i tzw. punktu rosy. Kiedy czytamy definicję na Wikipedii, można się załamać, ponieważ temat na łatwy nie wygląda. Zaraz postaramy sobie jednak wszystko wyjaśnić. :)

Link do strony-wybawicielki, która sama podaje nam punkt rosy znajdziecie TUTAJ. Wystarczy kliknąć "full forecast" i gotowe. 

Serdecznie polecę Wam przy okazji wpis Wiedźmy, która stworzyła tak obszerny i bogaty w informację post, że lepiej chyba się tego zrobić nie dało i to od niej pożyczyłam poniższą ściągawkę, którą tylko sama opisałam (KLIK). Wiedźmo, jesteś najlepsza! :) 
Post o PR zrobiła też Michasia KLIK 

                                           Punkt rosy poniżej -9° C- bardzo sucho:

Postawmy na oleje, aby dociążyć włosy, humektantów unikajmy wtedy szczególnie! 


Punkt rosy od -9° C do -1° C- nadal sucho:

Nadal stosujmy natłuszczającą pielęgnację, która zatrzyma wilgoć we włosie. 

Punkt rosy -1° C- 4° C- sucho, ale już znośnie:

Tutak same musimy się przekonać jak działają na nas humektanty. W razie puszenia sięgamy po emolienty. 


Punkt rosy od 4° C- 16° C- optymalny zakres:

Tu możemy poszaleć z humektantami. Zazwyczaj taki punkt rosy wstępuje teraz, czyli wiosną, w inne pory roku również się jednak zdarza. 

Punkt rosy od 16° C- 21° C- wilgotno:

Znów skłaniamy się w stronę emoilentów, a na humektanty uważamy.

Punkt rosy od 21° C wzwyż- bardzo wilgotno:

Odstawmy humektanty, włosy będą się od nich strasznie puszyły. Sięgam po emolienty, w sporych ilościach. 

UWAGA: Powyższe stopnie nie są temperaturą powietrza, a punktem rosy. Piszę to, bo na początku sama dałam się na to złapać. Tak jak już wcześniej wspominałam, strona podlinkowana wyżej pokazuje nam gotowy PR, bez konieczności liczenia go. Dodatkowo istnieją aplikacje na smartphony, które podają nam punkt rosy, np. Pogoda Yahoo!, AccuWeather (Punk Rosy = Dew point) 

Teraz kilka słów ode mnie na temat powyższych informacji. Tolerancja humektantów związana jest z wieloma czynnikami takimi jak porowatość włosów. (O tym jak ją rozpoznać pisałam TUTAJ KLIK
Włosy o niskiej porowatości są z reguły mniej narażone na puszenie, niż te o wysokiej. W moim przypadku zakres tolerancji humektantów jest całkiem duży (chociaż zdarza im się bzikować) - nawet kiedy jest dość wilgotno nie puszą się aż tak bardzo. Za to kiedy jest sucho już tak. 
Pamiętajmy, że powyższe informacje są orientacyjne. Dodatkowo kiedy jest deszcz lub mgła, jest zawsze piekielnie wilgotno. 

Kiedy jeszcze nie miałam aplikacji, a nie chciało mi się bawić w sprawdzanie PR, stosowałam się do samej procentowej wilgotności i temperatury powietrza. Nie było to bardzo dokładne, ale dawało radę. 
W moim przypadku było to: 

Temperatura od 10 ° C do 25 ° C 
Wilgotność od około 35% do 65% 

Przy takich warunkach używałam humektantów, jednak uważałam na dolną i górą granicę tych liczb,wtedy równoważyłam nawilżanie natłuszczaniem. Sama doszłam do wniosku, że taka wilgotność i temperatura im pasuje metodą prób i błędów, co jadnak nie zawsze było wiarogodne. 

Warto wspomnieć również o sztucznym wysuszaniu powietrza zimą przez ogrzewanie, a latem przez klimatyzatory (WPŁYW KLIMATYZACJI NA WŁOSY KLIK). Wtedy powietrze jest jeszcze bardziej suche, więc jeśli przebywamy w takich pomieszczeniach dobrze jest mieć po ręką emolientową mgiełkę. 

Uff, chyba przebrnęłyśmy. Mam nadzieję, że te informacje Wam się przydadzą i ułatwią Wam w jakiś sposób życie. Jeśli macie jakieś pytania, koniecznie piszcie. 

Ściskam Was mocno. :) 

Ps. Ponad 400 obserwatorów? Dziewczyny bark mi słów. Jesteście wielkie DZIĘKUJĘ! :*

poniedziałek, 5 maja 2014

Sposoby na elektryzujące się włosy + aktualizacja włosów: kwiecień

Ostatnio zauważyłam, że moje włosy się lekko elektryzować. Jedna z czytelniczek prosiła mnie również w komentarzu o sposoby na opanowanie tego zjawiska, a że nie lubię takich "pustych" aktualizacji włosów postanowiłam łączyć te wpisy z krótkimi poradami. 
Sama uwielbiam oglądać aktualizacje innych dziewczyn, dlatego nie mam zamiaru z nich rezygnować, nawet jeśli moje włosy się średnio zmieniają wizualnie, więc postanowiłam je trochę wzbogacić. 
Ostatnio przy okazji takiego artykułu pisałam również o wracaniu do naturalnego koloru włosów (jeśli nie widziałyście to zapraszam KLIK

Przyczyny elektryzowania się włosów 
  • Zbyt suche lub wilgotne powietrze 
  • Przesuszenie włosów 
  • Niektóre szczotki do włosów np. plastikowe, ale czasem również z naturalnego włosia
  • W niektórych przypadkach suszenie suszarką, najczęściej bez jonizacji 

Podstawowym rozwiązaniem problemu jest pielęgnacja, ponieważ im bardziej włosy są nawilżone i zdrowe tym mniej się będą elektryzować. Na mnie osobiście najlepiej sprawdza się natłuszczanie emolientami i dodatkowe nawilżanie humektantami, z naciskiem na to pierwsze. Kiedy tak jak teraz widzę, że moja czupryna zaczyna czasem 'stawać dęba', wiem że zaniedbałam olejowanie. I w sumie nie mylę się, przyznaję się bez bicia, miałam lenia, ale po części chciałam też dać im odpocząć. 

Kiedy widzimy, że nasze włosy w danej chwili się elektryzują nie sięgajmy po wodę. Łagodzi ona ten stan na chwilkę, ale po odparowaniu może być jeszcze gorzej. Najlepiej jest użyć kropelki oleju roztartego w dłoniach, silikonowego serum, lub mgiełki/odżywki do włosów. Moim bezsprzecznym ulubieńcem jest dwufazowa odżywka Gliss Kur z olejkami, o której wspominałam w tanim zestawie włosomaniaczki KLIK

Uwaga jednak na silikony, mogą one wzmagać elektryzowanie, ponieważ są tworzywami sztucznymi. Moje włosy są po nich wygładzone, nawet na dłuższą metę, jednak w razie czego sięgnijcie po oleje, lub powyższą odżywkę, która w składzie ma ich masę.  


A teraz czas na aktualizację. :)

Jakiś czas temu moje włosy przeszły drugie już podcinanie końcówek maszynką. Tym razem spadło dużo więcej niż zwykle, ponieważ po zimie i tych wszystkich szalikach i kurtkach końce były trochę rozdwojone. Cóż, niestety przy twarzy są pasma, które dawno temu były stopniowane i wystrzępione a pozostałości tego zabiegu jeszcze się nie pozbyłam. 

Na chwile obecną są dla mnie krótkie.. Tak, tak mówcie co chcecie, ale w tamtym roku o tej porze miały 75 cm, a teraz tylko "marne" 60 i to chyba też nie całe. Ale nie żałuję, szczególnie, że farbowanej części chcę się jak najszybciej pozbyć, plus ciągle znajduję rozdwojone końce. W sumie, to mam wrażenie, że pozbędę się ich na dobre dopiero przy całkowitym ścięciu partii po przejściach. Dobrze, że aż tak dużo jej już nie zostało. :)


Tu widać, że z boku nie chcą grzecznie leżeć i trochę się buntują. ;) 



Ten odrost na kilometr! <3 A tak serio, to bardzo go lubię. :D 

Na zdjęciach tego nie widać, bo tym razem moja czupryna jest buntowniczką i postanowiła się nie układać, ale końcówki tworzą idealnie prostą linię. W sumie to mam jedno zdjęcie, ale nie udanie i bez ostrości.. A co mi tam pokaże je Wam, tylko takie malutkie, bo ten brak ostrości jest porażający. :D Zawsze można na nie kliknąć w celu powiększenia. :) 



Jeśli chodzi o moją pielęgnację w ostatnim miesiącu to prościej się już chyba nie da. Ograniczyłam emolienty na rzecz nawilżania i ukochanych humektantów, bo moje ciemno-rude je uwielbiają i całą zimę z nimi tęskniły. W ruch szła maseczka Natur Vital (recenzja tu KLIK). Postanowiłam też całkiem zużyć również aloesową maskę Biowax do włosów ze skłonnością do wypadania, o której też pisałam tu KLIK. (tak na marginesie to był mój pierwszy post, miło tak powspominać. :D) 
Zabezpieczałam jak zawsze serum z Green Pharmacy, serum Marion z Jedwabiem, oraz olejkiem arganowym. 

Postanowiłam wyjąć z mojej pielęgnacji proteiny, przynajmniej na jakiś czas i obserwować co się będzie działo. Co raz bardziej niepokoi mnie to, że nadal miewam rozdwojone końce, po takim czasie włosomaniactwa. 
Zamierzam sprawdzić, czy problem nie leży w proteinach, które teoretycznie wypełniają przestrzenie i ubytki, ale lubią się nadbudowywać i powodować kruchość. Nie używam ich często, bo moja porowatość tego nie wymaga, ale może to wciąż za dużo? Bywają włosy, które prawie wcale ich nie potrzebują, rzadko się to zdarza, ale jest to możliwe. Zobaczymy co z tego będzie. :) 


A jak ostatnio trzymały się Wasze włosy? :) Jak bardzo zmieniła się Wasza pielęgnacja w związku z nadejściem ciepłych dni? 

Ściskam Was mocno. :)

niedziela, 10 listopada 2013

Pielęgnacja zimą : włosy

Z piękną złotą jesienią możemy się już raczej pożegnać, nadszedł czas na tą zimną szarą i ponurą. Z tego względu, że mrozy co raz bliżej mam dla Was kolejny post o zimowej pielęgnacji. Tym razem na celownik bierzemy to co lubię najbardziej, czyli włosy! :)


Trochę teorii:
Ze względu na niską wilgotność powietrza warto unikać humektantów, a na ich miejsce wstawić porządną dawkę emolientów. I jedne i drugie to nawilżacze, ale humektanty maja właściwości higroskopijne. Kiedy wilgotność jest duża pobierają ją z powietrza i wiążą we włosie, czy skórze. Natomiast przy niskiej wilgotności działają odwrotnie, oddają wodę do otoczenia. Może nie wyciągną wszystkiego, ale mogą przesuszyć. 
Przykładowe humektanty: 
Gliceryna 
Aloes 
Miód
Mocznik 
Pantenol 
Kwas Hialuronowy 

Przechodząc do rzeczy:

1. Mycie 
Postawmy na delikatniejsze szampony, SLS tylko od czasu, do czasu. Dobrym wyjściem będzie też stosowanie OMO, lub mycie odżywką - te metody nie są tak bardzo inwazyjne, ograniczają zniszczenia. 
      
2. Odżywianie 
Tak jak wspomniałam wyżej, emolienty tak, humektanty niekoniecznie. Najlepiej często olejować, wybierać maski z bogatszym składem. Nawet jeśli w ciągu roku staram się unikać parafiny, tak teraz pozwalam sobie trochę z nią poszaleć (pisałam Wam o tym TU). Często też spryskuję włosy odżywką w sprayu w ciągu dnia. Moja ulubiona to Gliss Kur Oil Nutritive, bajeczny, obfity w oleje skład, i trochę silikonów - ideał na zimę i nie tylko. :)  

3. Zabezpieczanie
Rzadko kiedy silikony tak bardzo idą w ruch jak zimą. Używam ich tak jak zawsze po każdym myciu, jeszcze na mokre włosy, oraz przed samym wyjściem na zewnątrz. Chronią one moją czuprynę przed zniszczeniami i zimnem. Kiedy chcę bardziej odżywić włosy najpierw wcieram w końce kropelkę oleju, a dopiero potem nakładam serum. Ale uwaga, tu stosujemy mniej silikonów niż zwykle - łatwo przesadzić i przetłuścić. 

4. Na zewnątrz 
Oczywiście czapka! Przyznam się bez bicia, że sama często o niej zapominam, i chodzę bez. W tym roku postaram się ten mały grzeszek ograniczyć do minimum. Moje cebulki, i układ odpornościowy na pewno mi podziękują. ;) Wiem, że często zniechęca nas do noszenia jej fakt, że włosy się potem niemiłosiernie elektryzują. Radą na to jest noszenie w torebce małej buteleczki z serum silikonowym. Wystarczy delikatnie przygładzić kropelką roztartą w dłoniach i gotowe! 
Jeśli mamy długie kłaczki, najlepiej chować je pod kurtkę, po co mają marznąć. ;) 

5. W domu 
Jeśli nie macie nawilżaczy powietrza, może warto o tym pomyśleć. Ja też muszę rozejrzeć się za jakimiś pojemniczkami wieszanymi na kaloryfery. Działa to pozytywnie, nie tylko na włosy, ale również na skórę. Jeśli nie chcecie kupować tych (no właśnie jak to się fachowo nazywa? :D) wiszących pojemniczków, możecie też stawiać np. miseczki z wodą, w ciepłych miejscach (można na grzejnikach, woda wtedy szybciej odparuje. No chyba, że ktoś jest taką ciapą jak ja. Wtedy nie polecam - trochę sprzątania jest. :D) 

6. Dieta...
...To podstawa! Wiem, że zimą dbać o nią jest wyjątkowo ciężko, ale warto się postarać. Duuuużo wody, warzywa, owoce, produkty bogate w tłuszcze omega-3 i 6 to klucz do pięknych włosów, skóry no i przede wszystkim zdrowego organizmu. :) 
O diecie pisałam również przy okazji jesiennego wypadania.  

A jak Wy sobie razicie zimą? 

Ściskam Was mocno. :)

Ps. Wy też? Ja bardzo. :) 


wtorek, 17 września 2013

Szczotka The Body Shop - mój zamiennik Tangle Teezer




Cała blogosfera zachwyca się szczotką Tangle Teezer.. Ja jednak należę do zdecydowanej mniejszości osób, którym ona do gustu nie przypadła. Pierwszym i głównym minusem tego słynnego przedmiotu są krótkie "igiełki", które całkowicie nie dają sobie rady z rozczesywaniem moich gęstych włosów. Długo szukałam dla niej zamiennika - szczotki, która bez problemu przedrze się przez włosy nie powodując przy tym mechanicznych zniszczeń. W końcu, całkiem przypadkiem będąc w Body Shopie w ręce wpadł mi mój aktualny ulubieniec. :) 


Wizualnie szczotka prezentuje się po prostu ślicznie! :) Jest bardzo solidnie wykonana z drewna bambusowego, nie wypada z rąk, co jest kolejnym dużym plusem. Gumowa część jest wysuwana, żeby drewno nie niszczyło się podczas mycia. 


Najważniejszą jednak zaletą jest oczywiście to, że bez problemów rozczesuje włosy nie szarpiąc, oraz nie niszcząc ich przy tym. 
Jej koszt to 35 zł, czyli w tej dziedzinie również wygrywa z TT. :) 
Jest dość spora, jej długość to 22 cm. 




Producent obiecuje rozczesanie, nadanie objętości, domknięcie łusek włosa oraz rozprowadzanie sebum od nasady aż po końce co idzie w parze z naturalnym nawilżeniem, natłuszczeniem, oraz ochroną. 
Nie zauważyłam jedynie nadanie objętości moim włosom, ale może to dlatego, że z natury nie mam problemów z "przyklapem" na głowie, więc nie zwracam na ten aspekt większej uwagi. 

A czym Wy czeszecie swoje włosy? Macie w tej dziedzinie ulubieńców? Jeśli tak to piszcie, chętnie zapoznam się z Waszymi hitami. :)) 

Ściskam Was mocno. :) 

PS. Wiecie może coś na temat likwidowania The Body Shopa w Polsce? Obiło mi się to o uszy i zastanawiam się czy to plotka, czy prawda.. Oby jednak plotka. :( 


czwartek, 25 lipca 2013

Więcej szkody niż pożytku..

Dziś mam dla Was trzy kosmetyki, których przeznaczenie to zabezpieczenie końców włosów przed rozdwajaniem, łamaniem i uszkodzeniami. Wszystko pięknie ładnie, lecz problem leży w tym, że w składzie każdego z nich bardzo wysoko możemy doszukać się alkoholu denatu, a co za tym idzie kosmetyki nie spełniają swojej funkcji. Ba, przyczyniają się do tego przed czym powinny chronić. 



Ja niestety jestem w posiadaniu aż trzech takich kosmetycznych bubli. Kupiłam je zanim zaczęłam świadomą pielęgnację, i nie miałam pojęcia o składach. :(


BIOSILK



Na pierwszy ogień idzie bardzo znany BIOSILK. Jest to chyba najbardziej popularny jedwab do włosów. Co tu dużo mówić. Na sto procent nie pomoże nam on w regeneracji włosów, tak jak to obiecuje producent. 




Skład prezentuje się następująco. Pierwszą i drugą pozycję zajmują silikony. Następnie mamy właśnie alkohol denat. Nie sugerujcie się tym, że potem jest panthenol (prowitamina B5) i hydrolizowany jedwab. W towarzystwie alkoholu i tak nic nam one nie dadzą. Potem mamy zapach i kilka konserwantów. 



SERUM PANTENE




Ten produkt mnie osobiście wręcz śmieszy. "Serum scalające rozdwojone końce"? Błagam. Aż samej jest mi wstyd, że kiedyś dałam się na to nabrać. Kochane pamiętajcie, rozdwojonego włosa nie da się scalić, skleić. Jedyną możliwością jest obcięcie go. Tego typu produkty mają jedynie zapobiegać rozdwajaniu. Jednakże w tym przypadku, tak samo jak w poprzednim, zaraz po silikonach mamy do czynienia z alkoholem denatem. Więc serum z Pantene również wędruje na naszą listę z produktami do unikania. :) 


SERUM AVON    




Ostatnie jest serum firmy AVON do włosów suchych i zniszczonych. Jak się nie trudno domyślić w składzie ma to samo co dwa poprzednie kosmetyki. Moje włosy były mi bardzo wdzięczne za odstawienie go w kąt. Ale dla końcówek nie było już ratunku - musiałam je obciąć. 


Żeby mieć z tych produktów jakąkolwiek korzyść, zaraz idę pozbyć się zawartości. Do opakowań z pompką przełożę olej kokosowy, co o wiele ułatwi mi aplikowanie go. :)
A Wy miałyście kiedykolwiek styczność z tymi produktami? 

Ściskam Was mocno. :) 


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...