poniedziałek, 30 września 2013

Dylemat.. + aktualne włosy

Ostatnie zdjęcia z aktualizacji wrześniowej były robione jakieś dwa tygodnie temu. Wiem, że jeszcze nie czas na kolejną, ale akurat zrobiłam zdjęcia i chciałabym się nimi z Wami od razu podzielić. Wypracowałam również genialny sposób robienia ich, dzięki któremu nie będę już musiała prosić kogoś o pomoc. Niby takie proste, ale wcześniej na to nie wpadłam. :D 

Chciałabym również prosić Was o radę. Jak mogłyście ostatnio przeczytać planuję (a może raczej planowałam?) obciąć włosy na linię prostą, pozbyć się półkola. Problem leży w tym, że moja decyzja na ten temat zmienia się sto razy na minutę. Boję się, że kiedy to zrobię uzyskam efekt smętnie zwisającego prostokąta.

Co Wy o tym sądzicie? :))


To zdjęcie dotychczasowo najlepiej oddaje różnicę między naturalnymi a farbowanymi, 
oraz kształt końców. :)









Ściskam Was mocno. :) 

niedziela, 29 września 2013

Timotei Organic Delight, odżywka do włosów normalnych




Co do tego produktu moje oczekiwania były gigantyczne. Dostałam ją od mojej przyjaciółki (:*), której ona nie przypasowała. Jej włosy się po niej puszyły. Moje nigdy nie miały do tego dużej tendencji, więc uznałam, że u mnie powinno być z tym problemu. No i do tego skład, w którym z miejsca się zakochałam.. Jaki był efekt końcowy? Zapraszam do czytania. :) 

Opakowanie / konsystencja / wydajność 

Biała tubka wykonana z miękkiego plastiku o pojemności 150 ml. Konsystencja dość zbita, nie spływa z włosów. Wydajność przeciętna, w kierunku słabej, ale może to ze względu na to, że tak jak już kiedyś wspominałam, lubię czuć, że coś na te włosy nałożyłam. 

Zapach 

Odżywka ma pachnieć zieloną herbatą, i to prawda jakieś tam nuty są wyczuwalne. Ja rozpoznaję też trawę cytrynową, ale całość pachnie mi.. domestosem. Ogólnie nie wiem czy jest przyjemny, czy nie. Specyficzny, to na pewno. 

Dostępność / cena 

Kiedyś można było ją dostać w każdym Rossmannie, ale teraz jej nie widać. Myślę, że może być dostępna w Super Pharmie, bądź Hebe, ale głowy nie daję. Zetknęłam się z nią też parę razy w sklepach typu PSS, i w osiedlowych drogeriach. 
jeśli chodzi o cenę, to kosztuje około 8-9 zł. 

Opis producenta 

" Nowa linia Timotei Organic chroni zdrowie Twoich włosów oraz dostarcz miłe doznania, jednocześnie pozostawiając piękne efekty. 

  • 0% parabenów, silikonów, barwników, siarczanów 
  • Zawiera w 100% naturalną kompozycję zapachową 
  • W 95% biodegradowalna 
  • Jest zatwierdzona dermatologicznie " 

Skład 


Aqua, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Cocos Nucifera Oil, Cetearyl Olivate, Butyrospermum Parkii Butter, Glycine Soja Oil, Inulin (substancja zwiększająca objętość, kondycjonująca) , Mel, Aloe Barbadensis Leaf Juice Powder, Camellia Sinensis Leaf Extract (wyciąg z zielonej herbaty) , Ascorbic Acid (przeciw utleniacz) , Copernica Carifera Cera, Parfum, Xanthan Gum (zagęstnik), Sorbitan Olivate (emulgator), Potassium Sorbate (konserwant), Citric Acid (kwas cytrynowy, pełni funkcję konserwantu), Sodium Hydroxide (regulator ph), Benzyl Alcohol, Salicylic Acid (konserwant), Sorbic Acid (konsrwant), Citral, Limonene. 

Emolienty 
Humektanty
Kompozycja zapachowa 

Skład prezentuje się bardzo ładnie. Cała masa emolientów, trochę humetkantów, ekstrakt z zielonej herbaty. Konserwanty, zagęstniki i paskudny Benzyl Alkohol (więcej o nim TU) znajdują się dopiero po kompozycji zapachowej, czyli są w bardzo małym stężeniu. 


Działanie 

I przechodzimy do najważniejszego punktu, i  mojego wielkiego rozczarowania. Przy tak bogatym i pasującym moim włosom składzie naprawdę oczekiwałam cudu, a tu.. W zasadzie to nie wiem co. Nie wyglądały jak siano, ale jednak były przesuszone. Strasznie się napuszyły, a zwykle na nic tak nie reagują. Wiem, że to humektanty zazwyczaj mogą puszyć, ale jeśli chodzi o moje włosy to humektanty to ich niezaprzeczalna miłość, a szczególnie gliceryna, która jest tu tak wysoko. To prawda błyszczały jak szalone, ale były szorstkie, sztywne i ogólnie nie wyglądały korzystnie. 

Dawno nie analizowałam tak dokładnie składu kosmetyku, ale w tym przypadku koniecznie chciałam się dowiedzieć na co tak źle zareagowały. Jedyny wniosek do jakiego doszłam to połączenie tych wszystkich składników. Skoro każdy z osobna im pasuje, to może problem leży właśnie w ich połączeniu.  

Próbowałam ją również ulepszać, ale nie dużo to dało. Jedynym wyjściem, w którym się sprawdza to używanie jej przy masce kakaowej. (więcej o niej TU)

Podsumowując zarówno ja, jak i moja przyjaciółka jej nie polecamy. 

A Wy miałyście z nią styczność? Ufacie firmie Timotei? 

Ściskam Was mocno. :)



poniedziałek, 23 września 2013

Włosy we wrześniu

W tym miesiącu moje włosy przeszły skracanie. Niezbyt inwazyjne, ale jednak. Niedługo zamierzam podciąć je jeszcze mocniej, tym razem na prosto, z ewentualnie lekko zaokrąglonymi brzegami. Może dzięki temu w końcu przestaną się wywijać. Z tym zadaniem wybiorę się jednak do fryzjera, sobie na tyle nie ufam. Mam już konkretnego na oku, który podobno rozumie różnicę pomiędzy 2 cm, a 10 cm. Zobaczymy. :) 

Ostatnio postanowiłam sprawdzić jak wyglądałabym w ciemnych włosach na całej długości. W ruch poszła więc szamponetka. Efekt bardzo przypadł mi do gustu. Nie wiem jednak, czy to dobrze, czy źle, ponieważ teraz kusi mnie koloryacja już farbowanej części na właśnie taki kolor.. Z jednej strony pozbyłabym się odrostu, ale z drugiej, nie chcę ich znów katować farbą. Oczywiście moich ukochanych 16 cm włosów naturalnych bym nie ruszyła, nie ma mowy! :D Dlatego jednak chyba zostanę przy odroście. Cóż, zachciało się farbować, to teraz się Kasiu męcz. :) 


Tak prezentują się włosy po szamponetce Joanny. Kolor to mieszanka kasztanowego brązu i hebanowej czerni. Nakładałam tylko na farbowaną część, mniej więcej widać odcięcie kolorów, ale minimalnie. :) 
Tu jeszcze przed podcięciem. 
(W rzeczywistości były mniej miedziane, ciemniejsze. Muszę pokombinować z balansem bieli i kontrastem w aparacie.) 





A tu już z wymytym kolorem, po podcięciu. 
Wrzesień zostaje oficjalnie nazwany przeze mnie "Bad Hair Month" :D






Ściskam Was mocno. :)



sobota, 21 września 2013

Czy dbanie o włosy musi być drogie? Tani zestaw włosomaniaczki

Wiele razy spotkałam się z opinią, że bycie włosomaniaczką jest strasznie drogie, przez co nie każdy może sobie na to pozwolić. Nic bardziej mylnego. :)

Po pierwsze musimy pamiętać, że włosomaniactwo to świadoma pielęgnacja, a przede wszystkim unikanie niszczenia włosów. To w końcu jest darmowe. :) 

Zadaję sobie sprawę, że sama mam zdecydowanie za dużo kosmetyków.. Jednak ja nauczyłam się już, że nie warto niczego kupować w regularnej cenie. Rossmann i inne drogerie bardzo często przeceniają kosmetyki, wystarczy mieć oczy szeroko otwarte. Nie jeden raz zdarzyło mi się coś kupić, po czym za kilka dni otworzyć gazetkę promocyjną z danym produktem tańszym już o np. 50%. :D

A więc zasada numer jeden : Jeśli coś nie jest Ci potrzebne natychmiast, poczekaj na promocję. Tyczy się to oczywiście nie tylko kosmetyków do włosów. Niby takie oczywiste, a jednak często o tym zapominamy. :) 
Zasada numer dwa : Wizaż! Nie wyobrażam sobie kosmetycznych zakupów, bez wcześniejszego sprawdzenia recenzji. Im większej grupie osób produkt pasuje, tym większe prawdopodobieństwo, że zadziała też u Was. Mniejsze będzie również prawdopodobieństwo wydania pieniędzy w błoto. :) 

Dziś przygotowałam dla Was sprawdzony zestaw bardzo dobrych, ogólnodostępnych kosmetyków, z niższej półki cenowej. 

SZAMPON

Zazwyczaj dzielimy je na dwie kategorie : 


  • Łagodne do częstego mycia. 

mój faworyt, szampon dla dzieci Badydream, cena ok. 5 zł, w promocji ok. 3 zł. 
pojemność 250 ml




płyn do higieny intymnej Facelle, cena ok. 6 zł, w promocji zapłaciłam 3,49 zł. 
pojemność 300 ml 


  • z SLS i SLES do oczyszczania skalpu raz na jakiś czas.

Barwa ziołowa, szampon pokrzywowy, cena ok. 3 zł
pojemność 250 ml 




Barwa naturalna, szampon żurawinowy, cena ok. 4-5 zł
pojemność 300 ml 



ODŻYWKA D/S 




Ukochana Isana nawilżająca, cena ok. 6 zł, w promocji ok. 3 zł. 
pojemność 300 ml 
(recenzja niedługo) 



Znów niezawodna Isana Hair professional, oil care, cena ok. 9 zł, w promocji ok. 7 zł. 
pojemność (aż) 500 ml 



Odżywka Alterra granat i aloes, cena ok. 9 zł, w promocji ok. 6zł 
pojemność 200 ml 



ODŻYWKA B/S, SERUM SILIKONOWE, MGIEŁKA 




Odżywka bez spłukiwania Joanna Naturia, miód i cytryna, cena ok. 4 zł. 
pojemność 200 ml 



Serum silikonowe Green Pharmacy, cena ok. 8 zł, w przecenie ok. 6 zł
pojemność 30 ml 




Dwufazowa odżywka w sprayu Gliss Kur, Oil Nutrive, cena ok. 15 zł, w promocji 10 zł
pojemność 200 ml 
BAJECZNY SKŁAD :)) 


OLEJ 

Oliwka Babydream fur mama, czyli mój ideał z rossmanna, cena ok. 12 zł 
pojemność 250 ml




Nie musicie oczywiście kupować wszystkiego, jest to tylko kilka przykładowych produktów, które skradły moje serce, i są genialnym przykładem na to, że tanie nie znaczy złe. :)

A czy wśród Waszych ulubieńców są jakieś niedrogie perełki? Jeśli tak, koniecznie dajcie znać. :) 

Ściskam Was mocno. :) 

piątek, 20 września 2013

Jedwab bez jedwabiu, czyli serum do włosów Green Pharmacy

Kiedy natknęłam się na ten produkt w drogerii, od razu przykuł moją uwagę. Po pierwsze dlatego, że bardzo lubię Green Pharmacy, a po drugie ze względu na aloes na opakowaniu. Moje włosy lubią, ba kochają tę roślinę! :) Kolejną rzeczą, na którą zwróciłam uwagę był jak zawsze skład. Wrażenia po przeczytaniu? Zaraz Wam o nich opowiem. :) 




Opakowanie / konsystencja / wydajność 

Produkt znajduje się w buteleczce z pompką o pojemności 30 ml. Opakowanie jest przezroczyste, czyli takie jakie lubię najbardziej, nie mam problemów z określeniem zużycia kosmetyku. Konsystencja jest w sam raz. :) Nie jest ani za rzadka - nie spływa mi z dłoni, ani zbyt gęsta - przyjemnie aplikuje się na włosy. Wystarczy tylko kilka kropli do pokrycia końcówek, wydajność jest bardzo dobra. Mi jedno opakowanie starczyło na ok. 4 miesiące. 

Zapach 

Piękny! Słodki, wyczuwam w nim aloes. Utrzymuje się na włosach. 

Dostępność / cena 

Serum możecie dorwać w Rossmannie, Naturze, oraz każdej innej drogerii, która ma w swoim asortymencie Green Pharmacy. Jeśli chodzi o cenę to jest niska, waha się od 6 zł (w przecenie) do ok. 8 zł. 

Opis producenta 

"Bardzo silnie skoncentrowane serum wygładza końcówki włosów i przeciwdziała ich rozdwajaniu, dla efektu jednolitych włosów na całej ich długości. Przeznaczone do włosów: cienkich, delikatnych, łamliwych, uwrażliwionych na wskutek działania czynników chemicznych i/lub mechanicznych, przemęczonych zabiegami fryzjerskimi. Dzięki lekkiej formule nie obciąża włosów. Olejki ryżowy i kameliowy regenerują uszkodzoną strukturę włosa i chronią końcówki przed rozdwajaniem. 100% ekstrakt z aloesu i olejek cedrowy nawilżają przesuszone partie włosów przywracając im lśniący, zdrowy wygląd." 

Skład 



Pierwsze dwie pozycje zajmują silikony. Potem mamy : oliwę z oliwek, tytułowy ekstrakt z aloesu, olej ryżowy, olej kameliowy, olej cedrowy, kompozycję zapachową, benzyl alkohol (tak, jest on szkodliwy, ale przypominam, że wszystko co w kosmetyku znajduje się po zapachu jest w ilościach śladowych, i nie jest w stanie ani pomóc, ani zaszkodzić.)  i znów zapachy. 

Tak jak możecie wnioskować po tytule posta, w składzie nie ma ani grama jedwabiu. :D Mi to akurat ani trochę nie przeszkadza, ponieważ jest tu cała masa innych dobroczynnych składników, ale fakt jest faktem, nazwa jest swego rodzaju kłamstwem. 


Działanie 

W sumie mogłabym tu skopiować zapewnienia producenta, ponieważ jest to kosmetyk z bardzo nielicznej grupy tych, z których opisem na opakowaniu się w 100% zgadzam (no może z wyjątkiem nazwy. :D). Włosy są po nim miękkie, lśniące, uelastycznione, i tak jak już wspominałam pięknie pachną! Tak, mam świadomość, że dzieje się tak głównie ze względu na silikony, ale jeśli chodzi o serum do końcówek, to silikony są jak najbardziej wskazane, w końcu to one pełnią główną funkcję takich kosmetyków, czyli chronią przed czynnikami zewnętrznymi.  Produktu używam po myciu, na lekko przeschnięte włosy. Dodam też, że właśnie ze względu na silikony jest on wybawieniem w tzw. "Bad hair day". :) 
Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jest to jak do tej pory najlepsze serum do włosów jakie miałam. :)

link do KWC : 
http://wizaz.pl/kosmetyki/produkt.php?produkt=54284 

A Wy stosowałyście? :)) 

Ściskam Was mocno. :)

wtorek, 17 września 2013

Szczotka The Body Shop - mój zamiennik Tangle Teezer




Cała blogosfera zachwyca się szczotką Tangle Teezer.. Ja jednak należę do zdecydowanej mniejszości osób, którym ona do gustu nie przypadła. Pierwszym i głównym minusem tego słynnego przedmiotu są krótkie "igiełki", które całkowicie nie dają sobie rady z rozczesywaniem moich gęstych włosów. Długo szukałam dla niej zamiennika - szczotki, która bez problemu przedrze się przez włosy nie powodując przy tym mechanicznych zniszczeń. W końcu, całkiem przypadkiem będąc w Body Shopie w ręce wpadł mi mój aktualny ulubieniec. :) 


Wizualnie szczotka prezentuje się po prostu ślicznie! :) Jest bardzo solidnie wykonana z drewna bambusowego, nie wypada z rąk, co jest kolejnym dużym plusem. Gumowa część jest wysuwana, żeby drewno nie niszczyło się podczas mycia. 


Najważniejszą jednak zaletą jest oczywiście to, że bez problemów rozczesuje włosy nie szarpiąc, oraz nie niszcząc ich przy tym. 
Jej koszt to 35 zł, czyli w tej dziedzinie również wygrywa z TT. :) 
Jest dość spora, jej długość to 22 cm. 




Producent obiecuje rozczesanie, nadanie objętości, domknięcie łusek włosa oraz rozprowadzanie sebum od nasady aż po końce co idzie w parze z naturalnym nawilżeniem, natłuszczeniem, oraz ochroną. 
Nie zauważyłam jedynie nadanie objętości moim włosom, ale może to dlatego, że z natury nie mam problemów z "przyklapem" na głowie, więc nie zwracam na ten aspekt większej uwagi. 

A czym Wy czeszecie swoje włosy? Macie w tej dziedzinie ulubieńców? Jeśli tak to piszcie, chętnie zapoznam się z Waszymi hitami. :)) 

Ściskam Was mocno. :) 

PS. Wiecie może coś na temat likwidowania The Body Shopa w Polsce? Obiło mi się to o uszy i zastanawiam się czy to plotka, czy prawda.. Oby jednak plotka. :( 


wtorek, 10 września 2013

Inspire Yourself! :)

Dziś przygotowałam dla Was garść inspiracji, nie tylko włosowych. Sama bardzo lubię oglądać takie wpisy, więc może Wam też przypadnie to do gustu. :)
Na początek, cóż by innego jeśli nie włosy! :))


Loki a'la Victoria's Secret czyli moja absolutnie wymarzona fryzura. Niestety kompletnie nie potrafię jej zrobić, bez użycia lokówki. Wiele bym dała żeby wyglądały tak po koczku-ślimaczku. 





piękne zdjęcie. :)




Trochę ciała idealnego. :) 



zdrowo i pysznie. :)







Idealnie pomalowane, w idealnym kształcie. 





Wybaczcie niecenzuralne słowo, ale ten obrazek strasznie mnie bawi. 
To takie prawdziwe. :D 



A teraz jedna z moich ulubionych piosenek. Arcydzieło. :)) 
Miłego wieczoru. 

Ściskam Was mocno. :) 

PS. Co sądzicie o nowym wyglądzie bloga? :)  

sobota, 7 września 2013

Kakaowa maseczka na włosy

Połowa mojej kuchni została już na głowę nałożona, przyszedł czas i na kakao! :D Jest to jeden z moich ulubionych domowych sposobów dbania o włosy. Stosuję ją wtedy gdy wiem, że moje kłaczki muszą wyglądać dobrze, bo wiem że po tym zabiegu będą! :) Nie jest to ani trudne, ani pracochłonne, ale można się trochę ubrudzić. Mimo wszystko zachęcam wszystkich do spróbowania! 

Potrzebne nam będą : 




  • Oczywiście kakao, tylko nie żaden Nesquik bądź Puchatek.
  • Maska lub odżywka. Może być nawet taka za którą nie przepadacie, a nie chcecie żeby się zmarnowała. Warunek jest jeden, bez silikonów! 
  • Jeśli chcecie możecie mieszankę odrobinę wzbogacić. Ja tym razem użyłam odrobiny olejku Babydream Fur Mama, oleju kokosowego oraz kilku kropli gliceryny.

W zależności od długości włosów do miseczki nakładam jedną - dwie łyżeczki maski i dosypuję jedną płaską łyżeczkę kakao. Dodaję ewentualne składniki dodatkowe. Proste, prawda? :) 




Mieszankę na włosach trzymam minimalnie 30 minut. Pamiętajcie żeby wszystko bardzo dokładnie spłukać. Jeśli chodzi o właściwości barwiące kakao, to Wasz kolor nie powinien ulec zmianie. Zapach utrzymuje się na włosach bardzo długo, czasem nawet do następnego mycia, co dla mnie jest kolejnym gigantycznym plusem. :)
Gotowa nie wygląda najpiękniej, ale nie zniechęcajcie się. :D Jeśli macie jeszcze jakieś pytania śmiało piszcie. :) 



Ściskam Was mocno. :)

poniedziałek, 2 września 2013

Sposoby na walkę z trądzikiem, część II

Pierwszy dzień września za mną. Już tylko dziesięć miesięcy, minus jeden dzień. :D Dziś kontynuacja serii na temat cery problemowej. W dalszym ciągu przedstawię Wam metody domowe. Kosmetyki pojawią się następnym razem. :)

Maseczka z aspiryny 

Po raz kolejny nie odkrywam Ameryki. Ten sposób jest raczej znany w całej blogosferze, ale tak dobry, że przypomnę o nim i ja. Przygotowanie jest banalnie proste, wystarczy jogurt naturalny, odrobina wody i oczywiście aspiryna. :) Pamiętajcie, że nie taka musująca z witaminą C, tylko ta najzwyklejsza, najlepiej firmy Bayer. 3-4 tabletki aspiryny należy zalać łyżeczką letniej wody i rozgnieść na gładką masę. Dodać łyżkę stołową jogurtu. Gotowe! Pozostawić na skórze do wyschnięcia, po czym zmyć ciepłą wodą. Proste, prawda? :)  Bez obaw możecie nakładać na całą twarz, nie wywołuje ona podrażnień.




A co z wągrami? 

Moim ulubionym sposobem jest szczoteczka do zębów. Na miękką, nieużywaną wcześniej szczoteczkę nakładam odrobinę żelu do mycia twarzy i masuję zanieczyszczone miejsca. W moim przypadku jest to nos. Nie stosuję tego na inne partie twarzy, ponieważ boję się podrażnień. Skóra jest po takim "zabiegu" oczyszczona i gładka. Regularne stosowanie jest jak najbardziej wskazane, ponieważ efekt nie jest długotrwały. 

Kolejnym sposobem są domowej roboty paski oczyszczające. Wszystko jest pięknie i przejrzyście przestawione w tym filmiku, więc nie będę tego powtarzać, bo po co. :) 



Jak zawsze jestem bardzo ciekawa Waszych sposobów, doświadczeń oraz opinii. Nawet nie macie pojęcia ile radości sprawia mi nawet jeden komentarz. :)) 

Ściskam Was mocno. :) 

niedziela, 1 września 2013

Początek akcji olejowania paznokci + serum do paznokci DIY

Łamliwe i rozdwajające się paznokcie? Tak, ten problem dotyczy również mnie. Gdy tylko trochę podrosną zaczynają się kruszyć, szczególnie po bokach. Wystarczy, że jednego dnia zapomnę o posmarowaniu ich kremem, ewentualnie jakąś odżywką, a już następnego płytka zaczyna się łuszczyć. Zainspirowana oraz zmotywowana efektami u Idalii, (które możecie obejrzeć TUTAJ) postanowiłam wziąć się za swoje pazurki. Od dziś przez kolejne 3 miesiące codziennie mam zamiar wcierać w nie mieszankę, którą opiszę poniżej. Dodatkowo mam w planach ograniczyć malowanie, oraz jak najmniej je skracać, żebyście mogły zobaczyć pełne efekty. Stan moich paznokci na dzień dzisiejszy prezentuje się następująco : 






Do kuracji mam zamiar używać własnoręcznie robionej odżywki. Sporządziłam ją w wyczyszczonym pojemniku po lakierze do paznokci. Nie poddam Wam dokładnych proporcji, ponieważ nie kierowałam się żadnym konkretnym przepisem. Można powiedzieć, że wlałam tam wszystko co miałam akurat pod ręką. :)
Oleje których użyłam: 
  • oliwa z oliwek
  • olejek Babydream fur mama ( w składzie znajdziemy olej sojowy, ze słodkich migdałów, słonecznikowy, jojoba, makadamia oraz witaminę E ) 
  • olej rycynowy 
  • olej kokosowy 
  • kilka kropli witaminy A E 
  • glicerynę, dzięki której moja mikstura stała się dwufazowa. :D Przed użyciem wystarczy wstrząsnąć. 




Na dziś to tyle, mam nadzieję, że pierwsze efekty będą widoczne niedługo. Kolejna aktualizacja ich stanu ukaże się za miesiąc. 

Ściskam Was mocno. :)

PS. Post o sposobach na trądzik postanowiłam przełożyć na jutro, ze względu na to, że chciałam zacząć powyższą kurację równo pierwszego września. 
A tym którzy, tak jak ja jutro wracają do szkoły chciałabym życzyć udanego roku szkolnego! :) na tyle ile jest to możliwe. :D 

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...