Pokazywanie postów oznaczonych etykietą moje włosy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą moje włosy. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 5 października 2014

Plan pielęgnacji włosów niskoporowatych - moja rutyna pielęgnacyjna

Dziś chciałabym przedstawić Wam dokładną analizę pielęgnacji moich włosów. Przypominam, że są one niskoporowate ze średnimi częściami przy końcówkach gdzie mam jeszcze farbowaną część. Moje włosy są zdrowe, jednak mają skłonność do puszenia się, dlatego muszę je dość intensywnie dociążać. 
Mam nadzieję, że moja rutyna pielęgnacyjna będzie chodź trochę przydatna/interesująca nie tylko dla dziewczyn z niskoporowatymi włosami. Jeśli chcie poznać moje triki w dbaniu o włosy to zapraszam! 

Przykładowe kosmetyki, chwyciłam co było pod ręką. :D 


Mycie 

  • Co trzy dni, zwykle szamponem Babydream 
  • Mniej więcej co 4 mycie oczyszczanie mocniejszym szamponem z SLS, aktualnie pokrzywowy z Yves Rocher 
  • Raz w miesiącu oczyszczanie szamponem ze składnikiem chelatującym (mam zamiar napisać o tym zabiegu szerzej następnym razem) 
Czasami stosują metodę OMO, szczególnie kiedy potrzebuję jeszcze większego dociążenia włosów. Rzadko myję włosy odżywką, mam wrażenie, że są one wtedy niedomyte, brak im objętości. 

Kiedy myję głowę, myję dosłownie tylko skórę głowy. Nie szoruję wszystkich włosów szamponem i nie robię sobie tzw. gniazda, które jest potem bardzo trudne do rozczesania. 
Powstałą na głowie pianę delikatnie rozprowadzam po długości włosów i lekko masuję. To zdecydowanie wystarcza, żeby oczyścić włosy np. z silikonów a przy tym nie niszczy. 

Sprawa wygląda nieco inaczej przy zmywaniu olei. Wtedy również skupiam się na skalpie, jednak bardziej intensywnie i dłużej masuję długość. 


Odżywki i maski 

  • Odżywka obowiązkowo po każdym myciu na co najmniej 5 minut. Od jakiegoś czasu ciągle dodaję do odżywek oleje w celu dociążenia włosów i działa to świetnie. Puch zażegnany! (odpukać). Wspominałam o tym TUTAJ KLIK
  • Masek używam raz na tydzień - dwa. Trzymam je na głowie wtedy ok. 30 minut. Do nich również dodaję olejków. 
Zawsze odżywki i maski nakładam od ucha w dół. Używam sporo emolientów, więc włosy u nasady mogłyby być obciążone. A poza tym, wiedziałyście, że niektóre odżywki nałożona na sklap mogą powodować wzmożone wypadanie przy spłukiwaniu? Dlatego polecam nakładanie tych produktów trochę niżej. 

Jeśli chodzi o równowagę pomiędzy emolientami, humektantami i proteinami to prezentuje się to tak: 
  • Znowu zaczynam ograniczać humektanty do minimum, ze względu na to, że jesienią bardzo się nie lubimy, powodują puch. 
  • Proteiny w śladowych ilościach. Włosy niskoporowate nie potrzebują ich aż tyle. Raz na miesiąc nałożę proteinową maskę na końce i to tyle. Mówię tu jednak o prawdziwej proteinowej masce, czyli np. Biovax z jedwabiem i keratyną, a nie o Kallosie Latte, która ma tych protein w składzie mało. Ją używam częściej, ale dodaję do niej oleje. 
  • Emolienty? Oficjancie moja największa włosowa miłość. Tak jak wspominałam wyżej dodaję olejki do odżywek prawie ciągle. Moje włosy są ciężkie i mięciutkie! 


Płukanie po myciu 

Zawsze do ostatniego mycia używam chłodnej wody, która domyka łuski włosów. Ważne jest to żeby nie była za zimna, ma być chłodna, nie lodowata! 

Nie mam już tyle zapału, żeby bawić się w płukanki, jednak jeśli już to robię, to zdecydowanie najchętniej sięgam po kwiat lipy. Napar z lipy świetnie nawilża włosy. Używamy do ostatniego płukania i nie spłukujemy. (masło maślane :D) 



Olejowanie 

Włosy olejuję porządnie raz w tygodniu, najczęściej jest to niedziela, po 3-4 godziny. W tygodniu nie mam na to czasu, a odkąd dodaję oleje do odżywek, to nie muszę robić tego aż tak często. 
Moje ulubione oleje: 
  • kokosowy 
  • arganowy 
  • Babydream fur Mama
Nieźle sprawdza się również awokado, niebieski Babydream i masło shea. 

Oleje również nakładam od ucha w dół. Chyba, że danego dnia olejuję skalp, wtedy jednak skupiam się na bardzo dokładnym myciu. Najczęściej używam olejku rycynowego KLIK

Często żeby zmyć olej emulguję go odżywkę do włosów, zazwyczaj taką którą średnio lubię i nie sprawdza się do moich włosów. Polega to na zwilżeniu naolejowanych włosów i nałożeniu odżywki. Po odczekaniu chwilki normalne mycie i znowu odżywka - wtedy już bez dodawania olejków, jakaś lżejsza. 
Dzięki takiemu zabiegowi olej lepiej się zmywa - odżywka dzięki składnikom emulgującym go 'rozpuszcza'. Włosy są też lepiej dociążone. 

Bardzo rzadko, ale jednak się zdarza, kremuję włosy. Mówiłam o tym tutaj, KLIK


Zabezpieczanie końcówek 

  • Końce zabezpieczam silikonowym serum po każdym myciu 
  • Robię to kiedy włosy są jeszcze mokre, ale nie ociekające wodą 
  • 1 pompkę rozcieram dokładnie w dłoniach i starannie wmasowuję we włosy zaczynając od końcówek i delikatnie kieruję się w górę do połowy długości włosów 
Czasem, szczególnie zimą używam też dodatkowo najpierw kropli olejku arganowego. 

Świetnie też w moim przypadku sprawdza się odżywka w sprayu Gliss Kur (recenzja KLIK). Wtedy używam jej na całkiem mokre włosy, a kiedy już trochę przeschną nakładam mniejszą ilość serum silikonowego (pół pompki). 

Ulubione sera do włosów: 
  • Green pharmacy (recenzja KLIK)
  • Eliksir odżywczy L'oreal - nowy nabytek, niedługo recenzja 

Czesanie włosów 

Nie ma w tym filozofii, jednak wspomnieć warto. Włosy czeszę; 
  • Szczotką The Body Shop (recenzja KLIK)
  • Zaczynając od końcówek, stopniowo idąc w górę w celu uniknięcia szarpania, chociaż nie mam żadnych problemów z rozczesywaniem. 
  • Często też na mokro, ale tylko wtedy gdy są już zabezpieczone silikonami. Tak jak wspomniałam, nie mam problemów z rozczesywaniem,  więc robiąc to delikatnie nawet na mokro nie niszczę ich, ponieważ nie ciągam ani nie szarpię. 

Pozostałe czynności, które wykonuję 

  • Nigdy nie śpię z mokrymi włosami. Niszczą się wtedy, a rano wyglądam jakby mnie piorun strzelił. 
  • Zawsze związuję włosy do snu w bardzo luźny kucyk na czubku głowy, prawie przy samym czole. Używam do tego grubej i miękkiej frotki, nic mi się wtedy nie odznacza, nie ma wgniecenia. 
  • Nie suszę suszarką, chyba że muszę 
  • Podcinam raz na 3 miesiące
  • Nie łykam żadnych suplementów, jem zdrowo i piję dużo wody. Rosną mi mocniejsze włosy i zapobiegam przyrostowi tkanki tłuszczowej, dwa w jednym, jej! :D 


Uffff, to chyba tyle! Dotarłyście do końca? Nie zasnęłyście po drodze? :D Musiałam jakoś odpokutować nieobecność, więc trochę się rozpisałam. ;) 
Może wygląda to na bardzo skomplikowane, ale w gruncie rzeczy tak nie jest. Te zabiegi weszły mi już tak w krew, że wykonuję je automatycznie. 

A teraz pytanie do Was kompletnie z innej beczki. Czy któraś z Was pamięta ten obrazek? :D Pamiętacie jaki ma związek z blogiem? Koniecznie dajcie znać, miło mi będzie jeśli ktoś pamięta tak prehistoryczne czasy z historii tego miejsca. :D 


Ściskam Was mocno. :)

sobota, 30 sierpnia 2014

Aktualizacja włosów: Sierpień

Dawno nie było aktualnych zdjęć moich włosów. Przyczyna jest prosta - nic się nie zmienia. Chociaż długości straciłam duużo i mam zamiar teraz je zapuszczać, to przyznam, że chętnie bym coś zmieniła. Na pewno wrócę do okrągłego kształtu na rzecz cięcia od linijki. Chociaż to drugie jest dla włosów zdrowsze, to mam dość tego prostokąta. Co więcej od dawna chodzi za mną stopniowanie, jednak nie takie "chamskie warstwy", albo z kolei włosy odchudzone do granic możliwości. Chciałabym mieć kilka krótszych pasm przy twarzy - to tak na początek. Na razie jednak chcę żeby trochę podrosły. :) 


Mój odrost sięga już ramion i bardzo mi się teraz podoba. Wyglądam jednak o wiele lepiej w naturalnym kolorze włosów, i cieszę się, że nie mam już przy twarzy farbowanej części. 

Chciałabym Wam napisać jak dbałam o swoje włosy przez wakacje, wymienić oleje które mnie urzekły, jednak niestety tak się nie stanie. 
Moje włosomaniactwo, szczególnie w sierpniu całkowicie kulało. Będąc w Hiszpanii myłam je bardzo często, bo codziennie, ani razu nie olejowałam, bo było mi za gorąco. Upały i oleje nie idą w parze, oj nie. :D 
Bardzo dużo zawdzięczam Kallosowi z filtrem UV, którego moja czupryna uwielbia, było on przez jakiś czas moim jedynym produktem odżywczym. (wstyd!)

Ostatnio raz podcinałam je w czerwcu i spadło wtedy sporo. Większość dawnych zniszczeń odeszło w niepamięć, i nawet podoba mi się ten efekt ombre, który sam się wykształcił. Tęsknię jednak za włosami do pasa, które pięknie wyglądały w kucyku lub warkoczu. Muszę zapuścić takie znowu! 

Jutro zrobię więcej zdjęć i Wam je tu podrzucę. Teraz jednak lecę nałożyć olej! Dziś postawię na kokosowy. :) 

A jak tam Wasza pielęgnacja na wakacjach? Bogata czy niekoniecznie? 

Ściskam Was mocno. :)

czwartek, 3 kwietnia 2014

Moje włosy przed włosomaniactwem :)

Dzisiaj postanowiłam pokazać Wam jak wyglądały moje włosy zanim zaczęłam o nie dbać. Jak już pewnie wiecie ja sama uwielbiam oglądać takie wpisy, więc stwierdziłam, że warto stworzyć własny. Jesteście ciekawe jak to było? 

Zacznijmy od tego, że moje włosy zawsze były grube, ciężkie, bardzo proste, niewiarygodnie śliskie, o niskiej porowatości. To znaczy do czasu. Potem zaczęłam je myć silnymi szamponami, nie zwracałam uwagi jakiej odżywki używam, tarłam je ręcznikiem, spałam w rozpuszczonych a czasem nawet mokrych włosach. 
Były lekko przesuszone, ale poza tym nie było źle. 

Tak wyglądały z lampą

A tak w świetle dziennym

Potem poznałam prostownicę. Po co prostowałam proste włosy? W sumie to nie wiem. Ale wiem na pewno, że prostowanie wciąga. Katowałam je tym przyrządem co raz częściej, bo co raz gorzej wyglądały bez niego. 
Po jakimś czasie były już tak przesuszone, że zaczęły tracić swój naturalny kształt i się falować.
To nadal mój naturalny kolor, tylko przy świetle zachodu słońca wygląda tak rudo. Na zdjęciach bez prostowania.  



W sumie to nadal mogłyby się tak falować, nie powiedziałabym nie, gdyby tylko do tego były zdrowe. :) 
Kolejnym etapem było zapuszczanie. Miały być długie, nieważne jakim kosztem! 
Tu jeszcze nie wyglądają tak źle...
(Ładny mam płaszczyk, prawda? :D) 


...Ale tu już widać co w trawie piszczało. Zdradzę Wam, że na zdjęciu poniżej były kilka godzin po... prostowaniu! Były tak suche, że nawet prostownica ich nie wygładzała. 
Kiedy raz wzięłam kosmyk włosów do ręki i przyjrzałam mu się z bliska uznałam, że muszę coś zrobić z tymi wszystkimi rozdwojonymi końcami. Oczywiście trauma fryzjerowa jeszcze mnie nie opuściła, więc zgadnijcie co zrobiłam. Chwyciłam nożyczki do papieru i wycinałam. 
Hahaha a jaka byłam z siebie potem dumna, że tylu się pozbyłam to sobie nawet nie wyobrażacie. :D 


Prostowanie było, kompletny brak uwagi i delikatności też już był.. Czego jeszcze nam brakuje? No jasne, że farbowania! :D 
Zaczęło się od niewinnej szamponetki. Najpierw czerwone końcówki, potem już cała głowa a'la Mała Syrenka. 
Niestety nie mam zdjęcia, bo 5 minut po tym jak zobaczyłam rezultat, przystąpiłam do zmywania go. :D Oczywiście myślę, że wszystko by się pięknie wypłukało, bo był to szampon koloryzujący, którego efekt miał utrzymać się do 6 myć. No ale ja wpadłam na coś sto razy bardziej genialnego. 


Położyłam na głowę farbę w kolorze blond i zostałam oficjalnie ruda w każdym świetle. Tutaj już widać jak bardzo nawet przy głowie były zniekształcone. 
(Wybaczcie, że tak chamsko się zamazałam, że moja mina na tym zdjęciu... o zgrozo. Obiecuje, że za jakiś czas się Wam chociaż trochę pokażę. :*) 


Na tym zdjęciu nie wyglądają źle, jednak w rzeczywistości były bardzo połamane i rozdwojone, szczególnie wierzchnia warstwa na długości. 

Marchewką nie byłam jednak długo. (Chociaż mój najlepszy przyjaciel już pewnie do końca życia będzie do mnie mówił "Ruda" :D)
Pofarbowałam je jeszcze raz. 
Różnica może być słabo widoczna, jednak na żywo była duża. Były już bardziej brązowe, szczególnie na początku, zanim wszystko zaczęło się wypłukiwać. 
Tutaj 'fale' po warkoczu na noc. 


Już wtedy wiedziałam, że chcę odhodować naturalny kolor. A może inaczej. Już wtedy wiedziałam, że nie chcę ich więcej farbować. Bardzo mi się przerzedziły, przy spłukiwaniu farby wypadło ich tyle co przy co najmniej 10 myciach razem wziętych. 
Uwierzcie mi zdjęcia ani trochę nie oddają ich stanu, wizualnie z daleka one zawsze wyglądały nieźle. Prawdziwy szok przeżywałam kiedy patrzyłam na nie z bardzo bliska.. 

Wtedy przypadkiem wpadłam na bloga Anwen. Pamiętam, że postem jaki był akurat na stronie główniej było podsumowanie jakiejś akcji włosomaniaczek. Jakieś wykresy, porowatości, emolienty, humektanty.. Zamknęłam tą stronę bardzo szybko. 
Po tygodniu jednak wróciłam, i zaczęłam przyswajać wiedzę. Wciągnęło mnie to niesamowicie szybko, w jeden weekend odkryłam inne blogi i przepadłam. 

Początek był kiepski. Poleciałam do Rossmanna, kupiłam tyle ile uniosłam i na dodatek nic co rzeczywiście pomogłoby moim włosom. (m.in. serum "scalające" końcówki
Cała kuchnia lądowała na głowie dosłownie na raz. Mąka, kakao, żelatyna, siemię, kawa, ocet, rumianek, cukier, no wszystko. 
Z czasem jednak moja pielęgnacja zaczęła mieć ręce i nogi. Nigdy nie zapomnę mojej reakcji po pierwszym od dawien dawna podcięciu końcówek. "Kuuuurde aleeee miękkie!" 

ok. 7 miesięcy później 
Za kolejne kilka miesięcy, dokładnie w lipcu założyłam bloga, i oto jestem! 
Zniszczenia wywołane moją nieświadomością nadal są na mojej głowie, jednak dzięki intensywnej pielęgnacji i regularnemu skracaniu końcówek jest ich co raz mniej. 

Jeśli dotrwałyście do końca, to gratuluję. :) Na dziś to już koniec, bo i tak wyszedł z tego tasiemiec. 

Mam jednak jeszcze kilka zdań na koniec. 

W pielęgnacji włosów ważna jest rozwaga. Nie popadajcie w paranoję tak jak ja na początku, nie wynoście pół drogerii, i nie pakujcie wszystkiego na głowę. Kupujcie wszystko z głową, nie wydawajcie wszystkiego co macie w portfelu, powoli poznawajcie swoje włosy, a nauczycie się co im służy a co nie. Zanim się obejrzycie będziecie ekspertkami od swojej czupryny, serio! 
Nie wywierajcie na sobie też żadnej presji. Efekty zobaczycie znacznie wcześniej jeśli przyjmiecie sprawę ze spokojem i bez paniki, że np. nie widać różnicy. W przeciwnym razie możecie się poddać, ale tego nie chcemy! :) 
A no i jeszcze jedno: olejujcie moje drogie!

A jak zaczęło się Wasze włosomaniactwo? Śmiało kochane, strasznie jestem tego ciekawa! 

Ściskam Was mocno. :)

poniedziałek, 17 marca 2014

Jak wrócić do naturalnego koloru? + Aktualne zdjęcia moich włosów

Ostatni raz farbowałam moje włosy we wrześniu 2012 r. Od tamtego czasu minął już rok i siedem miesięcy. Uznałam, że to dobry moment, żeby podzielić się z Wami moimi radami oraz przemyśleniami jak przetrwać ten mozolny okres odrastania "własnych" włosów. 
Z własnego doświadczenia wiem, że pierwsze pół roku jest zdecydowanie najgorsze, ponieważ wtedy widać, że to co mamy na głowie to odrost. Stopniowo przejście między kolorami stanie się łagodniejsze, można będzie wmawiać sobie, że nasza fryzura przypomina wyjątkowo wysoko zrobione ombre, tak jak w tym momencie ja. :)



Jak możemy ułatwić sobie powrót do 'naturalek'? 

1. Ostatni raz pofarbować 
Musi to być kolor bardzo podobny do naszego. Najlepiej nie ryzykować samemu, tylko przejść się do zaufanego fryzjera. Jeśli uda się znaleźć podobny odcień, odrastające włosy nie będą się prawie wcale odznaczać. 

2. Obcinać
Najlepiej regularnie, a na sam początek tyle ile jesteśmy w stanie 'poświęcić'. Wiem, że możecie teraz powiedzieć : "To dawaj, tnij do ramion, czemu tego nie zrobisz?" No cóż, długości się nie pozbędę, a na tym etapie odrost mi już w ogóle nie przeszkadza. Końce skracam jednak mniej więcej co miesiąc, nie tylko dla zdrowia włosów, ale również dlatego, że za każdym razem pozbywam się trochę niechcianej, farbowanej części. 

3. Zmieniać kolor naturalnymi sposobami 
Wykonywać płukanki rozjaśniające (rumianek, cytryna), przyciemniać szałwią lub olejkiem rycynowym. Możliwości jest wiele, a przy systematycznym stosowaniu możemy zobaczyć różnicę. Nie będzie ona wielka, szczególnie dlatego, że farba cały czas stopniowo się wypłukuje, ale zawsze to coś. 
Do niwelowania rudego, czy żółtego odcienia (trochę takiego jak u mnie) dobrze sprawdzi się fioletowa płukanka z gencjany. Sama robię ją rzadko, ponieważ można się nieźle ubrudzić, ale efekty są ciekawe. Niedługo postaram się napisać Wam o niej więcej. :) 

4. Przyśpieszać porost włosów 
W normalnych warunkach nasze włosy rosną 1 cm miesięcznie, ale jeśli się postaramy możemy znacznie ten wynik podnieść. Mój osobisty rekord to 2,5 cm w miesiąc, co udało mi się osiągnąć dzięki skrzypokrzywie, wcierkom i masażowi skalpu (KLIK). (Coś czuję, że następny post będzie właśnie o sposobach na szybszy wzrost, miejcie się na baczności! :D) 
Jak przyśpieszyć porost włosów cz. 1
Jak przyśpieszyć porost włosów cz. 2

5. Kombinować z drogeryjnymi specyfikami 
Opcjonalny punkt, którego sama nigdy nie próbowałam. Mowa tu o rozjaśnianiu/przyciemnianiu chemicznymi produktami takimi jak np. spray Sheer Blonde. Nie jest to całkowicie bezpieczny i pozbawiony zniszczeń zabieg, ale jeśli kompletnie nie możecie patrzeć na odrost, można się tym ratować. Uzyskacie wtedy refleksy, oraz efekt delikatnego przejścia. 
Można też sięgnąć po farbę w kolorze podobnym do Waszych włosów i delikatnie rozprowadzić ją np. szczoteczką do mycia zębów. Ja jednak tak jak już wspominałam, zostawiłabym do dobremu fryzjerowi, takiemu który zna się na tym co robi. 

I na samym końcu uzbroić się w cierpliwość. Po prostu. :) 


A teraz trochę aktualnych zdjęć moich włosów! :)
Miesiąc temu byłam u fryzjera na podcinaniu maszynką i jestem niesamowicie zadowolona. Są miękkie, cięższe, końce mniej się puszą. Stopniowo jednak zaczyna mi się nudzić taka prosta linia, pewnie za jakiś czas wrócę do półkola, tym razem tylko bez piórkowania przodu. Są (jak dla mnie) dużo krótsze, nad czym ubolewam, ale trudno - odrosną. :) 


Są proste, tylko ja się tak wygięłam. :) 
 A tutaj macie je w odsłonie falowanej/kręconej, oczywiście bez użycia ciepła. Fryzura 'całodniowa', więc trochę rozprostowana. (Macie ochotę na post o sposobach na fale bez niszczenia włosów? ;)) 




bez lampy/z lampą 

Jak Wasze włosy trzymają się w tym miesiącu? Koniecznie dajcie mi znać czy są śród Was jakieś zapuszczające naturalny kolor! Będziemy się wzajemnie wspierać. :D 

Ściskam Was Mocno. :)

czwartek, 28 listopada 2013

Aktualizacja włosów i aktualna pielęgnacja: Listopad

Wam też tak szybko śmignął listopad? Ja prawie go nie poczułam. W sumie nadal czuję się jakby był październik, a tu za kilka dni już grudzień (♥ !). 
Jeśli chodzi o moje włosy w tym miesiącu, to przeszły aż dwa cięcia, jedno z mojej ręki, drugie pierwszy raz od dawna u fryzjera. Poszło gładko, nie straciłam nie wiadomo ilu cm,  a co najważniejsze wszystko odbyło się na mokro, bez mojego dopominania się o to. :)  Jednak postanowiłam nadać im prosty kształt i nie żałuję. Nadal się trochę wywijają, ale przy takim 'prostokącie' wygląda to o niebo lepiej niż przy półkolu. 

Z góry chciałam poinformować Was, że zdjęcia robione były z lampą błyskową. O tej porze roku, zrobienie czegoś dobrego przy świetle dziennym graniczy z cudem. 
Dodatkowo próbowałam radzić sobie sama, a to również nie należało do najprostszych czynności. 
Wyglądało to tak: 
Ustawienie konstrukcji do łapania ostrości, złapanie jej, włączenie samowyzwalacza, zrzucenie wierzy z książek i pluszowego misia, wskoczenie na jej miejsce, i przygładzenie włosów, żeby nie wyglądały jak po wichurze, a to wszystko w 10 sekund. Mój samowyzwalacz jest zdecydowanie za krótki
Stąd nie do końca równe końcówki i poucinana głowa. :p 
Koniecznie muszę udoskonalić tą "technikę".  Albo kupić pilot do aparatu. :D 



Wiem, jakość nie powala, ale to jedyne zdjęcie, które tak dobrze  ukazuje ich kształt. 

Aktualna pielęgnacja: 

- Olejowałam bardzo często, z przerwą co 4 mycie, głównie olejem kokosowym i arganowym. Doszłam do wniosku, że do tej pory to te oleje służą mi najbardziej, bo kondycja włosów znacząco się poprawiła

- Po każdym myciu stosowałam niebieską Isanę nawilżającą, która na mnie działa bajecznie, odżywkę Isana professional oil spulung care, oraz odżywkę Deba z olejami (tą z Biedronki) 

- Raz w tygodniu maski, w tym miesiąc były to: Biowax Proteiny mleczne, i Aloesowy Natur Vital (moje włosy lubią proteiny rzadko - gdzieś co dwa tygodnie - ale porządnie i na długo) 

- Myłam w sumie czym popadnie, głównie Babydreamem, płynem Facelle, i Barwą żurawinową

- Nie stosowałam zbyt wymyślnych domowych masek, jakoś mi się nie chciało. W tym miesiącu nadrobię przynajmniej siemię lniane! 

- Zabezpieczałam tym czym zawsze - Serum z Green Pharmacy. Robiłam to na wilgotne włosy po myciu. 

Ogólnie cudów nie było, robiłam to co zawsze. Wcale nie siedzę godzinami w łazience ze względu na włosy, tak jak może się wydawać. :D 

Plany na grudzień: 

Pić siemię lniane, REGULARNIE
Pić skrzypokrzywę 
Znowu zacząć łykać Calcium Pantothenicum (wpis o efektach po dwóch miesiącach w drodze! :)) 
Dalej intensywnie olejować
Zrobić kilka zabiegów z siemieniem lnianym w roli głównej 
Nie podcinać 
Wcierać Jantar i wykonywać przy tym masaż skalpu 
Jednym słowem przyśpieszanie porostu poziom hard :D 


A jaka była Wasza listopadowa pielęgnacja włosów? Szalałyście, czy raczej na spokojnie? A może jakieś nowe inwazyjne zabiegi? :) 

Ściskam Was mocno, i dziękuję za te prawie 17 tys. wyświetleń bloga. W życiu bym nie pomyślała, że osiągnę taki wynik tak szybko. 
Także dziś ściskam Was barrrrdzo mocno. 

poniedziałek, 30 września 2013

Dylemat.. + aktualne włosy

Ostatnie zdjęcia z aktualizacji wrześniowej były robione jakieś dwa tygodnie temu. Wiem, że jeszcze nie czas na kolejną, ale akurat zrobiłam zdjęcia i chciałabym się nimi z Wami od razu podzielić. Wypracowałam również genialny sposób robienia ich, dzięki któremu nie będę już musiała prosić kogoś o pomoc. Niby takie proste, ale wcześniej na to nie wpadłam. :D 

Chciałabym również prosić Was o radę. Jak mogłyście ostatnio przeczytać planuję (a może raczej planowałam?) obciąć włosy na linię prostą, pozbyć się półkola. Problem leży w tym, że moja decyzja na ten temat zmienia się sto razy na minutę. Boję się, że kiedy to zrobię uzyskam efekt smętnie zwisającego prostokąta.

Co Wy o tym sądzicie? :))


To zdjęcie dotychczasowo najlepiej oddaje różnicę między naturalnymi a farbowanymi, 
oraz kształt końców. :)









Ściskam Was mocno. :) 

poniedziałek, 23 września 2013

Włosy we wrześniu

W tym miesiącu moje włosy przeszły skracanie. Niezbyt inwazyjne, ale jednak. Niedługo zamierzam podciąć je jeszcze mocniej, tym razem na prosto, z ewentualnie lekko zaokrąglonymi brzegami. Może dzięki temu w końcu przestaną się wywijać. Z tym zadaniem wybiorę się jednak do fryzjera, sobie na tyle nie ufam. Mam już konkretnego na oku, który podobno rozumie różnicę pomiędzy 2 cm, a 10 cm. Zobaczymy. :) 

Ostatnio postanowiłam sprawdzić jak wyglądałabym w ciemnych włosach na całej długości. W ruch poszła więc szamponetka. Efekt bardzo przypadł mi do gustu. Nie wiem jednak, czy to dobrze, czy źle, ponieważ teraz kusi mnie koloryacja już farbowanej części na właśnie taki kolor.. Z jednej strony pozbyłabym się odrostu, ale z drugiej, nie chcę ich znów katować farbą. Oczywiście moich ukochanych 16 cm włosów naturalnych bym nie ruszyła, nie ma mowy! :D Dlatego jednak chyba zostanę przy odroście. Cóż, zachciało się farbować, to teraz się Kasiu męcz. :) 


Tak prezentują się włosy po szamponetce Joanny. Kolor to mieszanka kasztanowego brązu i hebanowej czerni. Nakładałam tylko na farbowaną część, mniej więcej widać odcięcie kolorów, ale minimalnie. :) 
Tu jeszcze przed podcięciem. 
(W rzeczywistości były mniej miedziane, ciemniejsze. Muszę pokombinować z balansem bieli i kontrastem w aparacie.) 





A tu już z wymytym kolorem, po podcięciu. 
Wrzesień zostaje oficjalnie nazwany przeze mnie "Bad Hair Month" :D






Ściskam Was mocno. :)



niedziela, 11 sierpnia 2013

Włosy w sierpniu

Dziś po raz pierwszy chcę Wam zaprezentować moje włosy. Tak jak już wspominałam mam odrost. I to gigantyczny! W sumie można powiedzieć, że to ombre. :D Na szczęście w rzeczywistości różnica kolorów jest minimalna, mój aparat przekłamuje trochę kolory. ;) Od roku staram się zejść z farbowania. Moje włosy mają około 70 cm. Są geste i dość grube, obwód kucyka to 11 cm. Moja naturalna porowatość jest niska, ale w części farbowanej są też partie ze średnią. Podcinam je samodzielnie co około 2-3 miesiące. Końcówki są w całkiem dobrym stanie, tak jak widać to na zdjęciach poniżej. 





można powiększyć. :)



Dwa ostatnie zdjęcia robione były z lampą błyskową, ponieważ miałam mały kłopoty z ostrością. 

Ściskam Was mocno. :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...